..::Wpadkowy dzień::..
Komentarze: 6
8 Marca... dzień kobiet...to na początek złoże SERDECZNE ŻYCZENIA WSZYSTKIM DZIEWCZYNOM< KOBIETOM: WsZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W DNIU WASZEGO ŚWIĘTA, ŻEBY FACECI, KTÓRZY STAJĄ NA WASZYCH DROGACH NIE BYLI TOTALNYMI IDIOTAMI, ŻEBY POTRAFILI WAS DOCENIĆ. WKOŃCU JESTEŚCIE TAKIE ŚLICZNE A ŚWIAT BEZ WAS NIE MIAŁBY SENSU. JESZCZE RAZ WSZYSTKIEGO NAJ. BUZIAKI
A teraz wracam do tematu. dzień kobiet, dniem kobiet, a dla mnie był to dzień pełen wpadek. Poprostu fatum :D Co prawda na taki dzień się nie zapowiadało. Dzis byłem na wystawie "mózg" w Pałacu Kultury. Ale to jest mało istotne. Tak jak temat mowi, chciałem napisać to co mnie dziś spotkało. Mianowicie: Poszedłem sobie z Agatą oraz Olą(koleżanki) o Blue City, niby nic.... idziemy do Mega Avans'u. Chcemy wejść, ale bramki zaczęły piszczeć. Cofnęlismy się Olka wystraszona że to ona. Ale okazało się, że to ja :) Tylko co to mogło piszec? Zacząłem wyjmować swoje rzeczy, ale nie mam niczego takiego co mogłoby wydawać sygnały. Wyjałem portfel przełożyłem go przez bramkę a ona znow zaczęła piszczeć. Poczekałiśmy na kierownika ochroniarzy. Przyszedł i pyta: "co jest?" na to ochoroniarz który nas zatrzyłał: "portfel mu piszczy" kierownik: "no i dobrze". I weszliśmy. Posiedzieliśmy sobie w mega pogadaliśmy. No i wychodzimy... dochodze do bramki i śmiać mi się chce, bo wiem, że będzi piszczenie. Tak teżsię stało. Ochroniarz kazał mi zostawić portfel i przejść. Przechodze bez portfela a tutaj to samo!!! Ździwiony, nie wiem co robić.... orchroniarz do mnie"a może to coś w rękawie?" Ja: "że niby coś ukradłem??" <- zapytałem z wielkim ździwieniem. ochroniarz:"no ja nie wiem". Ale byłem za bardzo pochłonięty Tym, że nie mogę wyjść, dlatego darowałem sobie rozmowe z nim. Przyszedł znów kierownik i mówi, że to mój portfel, na co ochroniarz, że bez portfela przechodze i to samo. Pytali mnie jeszcze czy może mam nowe spodnie, itd. Wyjąłem papierosy, zapalniczkę, komórkę... kórtkę zdjąłem, bo ten debil tak chciał. Przechodze i o dziwo bramka nie wydała żadnych dygnałów, biore szlugi w ręce, przekładam przez bramkę i "tititititi".... myśle sobie "o kurde.... magnetyczne szlugi hahaha" Kierownik wział je ode mnie, zajrzał do środka przed uprzednim moim pozwoleniem. Nic nie było, śmiał się, że stadnionowe, ale to nie były ruskie :D Wyszedłem z Mega.... biore tą ramkę w ręce, a tam w środku kod paskowy, ale taki właśnie specjalny. Brechte złapałem, poszlismy do supermarketu "Piotr i Paweł". Pytam dziewczyn, ciekawe czy bramki wyczują ten kod magnetyczny, gdy go scisne w dłoni, przeszlismy bez problemu :) Wzięliśmy puszkę Schwepsa i skierowalismy się do kas. Dziewczyny wyszły przez bramki a ja czekalem aż kasierka naliczy. Wyciagnęła dłoń po pieniądze a ja jej sypnąłem groszaki. Chwiciła je i po sekundzie wypusciła krzycząc "AUU!!". Ja się na nią patrze, myśle "o co chodzi?" A ona kopnął mnie pan. Ja gały jak pięć złotych: "ze co przepraszam?" "nie czuł pan". "no nie" "kopnął mnie pan". "przepraszam, to nie było celowe"<- powiedziałem z uśmiechem na twarzy i rumieńcami na policzkach :D Oddaliliśmy się i zaraz zaczęliśmy się śmiać. Taka akcja, nie dość że bramki to jeszcze kasjerka. Może powinienem podejść do niej i powiedzieć:"może mi pani podać do siebie nr? Widocznie coś nas łączy". Oczywiście tak dla brechty z dziewczynami gadałem. Usiedliśmy na ławeczce nieopodal "Piotra i Pawła". Dziewczyny usiadły, ja stoje i chciałem otworzyć puszkę gdy nagle słyszę zasobą dzwięk tłuczonego szkoła. Oglądam się za siebie i co widze?? Koleś szedł z zakupami. W torebce miał jakieś czerwone wino. Musiał źle chwycić, bo torebka mu wypadła z ręki i butelka się zbiła. Dobra, przecież nie będę patrzył jak debił, zawołałem dziewczyny i poszliśmy na inną ławeczkę. Po drodze mówię: "to już nie była moja wina, ja nic nie zrobiłem", i znowu zaczęliśmy się smiać. Skierowaliśmy się ku ławeczce pod ruchomymi schodami. Olka i Agata usiadła, ja chciałem między nimi(żeby się czuć dowartościowanym, hehe) przypadkiem dotknąlem Olki kolana swoją nogą. A ta wyskoczyła jak porażona: "kopnąłeś mnie!!" Tego już nie wytrzymałem. Zacząłem się śmiać jak głoopek. Zaraz puszczałem jakieś teksty, zaczęliśmy komentować każdego kto przeszedł koło nas, że zaraz mu się przeze mnie stanie krzywda i wogóle. Poprostu... masakra. Poprostu wpadka za wpadką poganiana wpadką. Muszę zadzwonić po POMENA.... wkońcu mam aż 72 godziny nie? ;)
Na szczęście tego dnia to już była ostatnia wpadka(teraz mogę miec tylko przypał ze szlugami)już wszyscy śpią, północ dochodzi, zaraz będzie następny dzień.
Buziaki pozdro @LL. do następnego przeczytania.
p.s. nie co żeby to był najzabawnieszy dzień kobiet jaki mnie w życiu spotkał :D (może fatum potraktowalo mnie jak kobiete?) <- prosze bez komentarzy do tego p.s. :/
Dodaj komentarz